Rozkładające się zwłoki kur to potencjalne zagrożenie. Na teren przy ul. Kwiatowej w Michałowie może wejść praktycznie każdy. Przez dziury w płocie lub przez uchyloną bramę, bez trudu mogą się dostać zwierzęta, a nawet dzieci. To, na co się natkną nie tylko przeraża, ale przede wszystkim stwarza zagrożenie epidemiologiczne.
Mamy tu, na częściowo opuszczonym terenie, dużą stertę odchodów, zmieszanych z pieczarkami. Przede wszystkim jednak zauważyliśmy co najmniej kilkanaście martwych zwierząt. Na pewno w jednej z hal jest też żywa kura, która nie ma zapewnionego dostępu do wody i pokarmu. Żywych ptaków może być więcej, trudno to ocenić, bo w budynkach jest ciemno - mówi Łukasz Musiał z fundacji Viva!
Aktywiści, którzy byli na miejscu zauważają, że obecna sytuacja może zagrażać okolicznym mieszkańcom. Dodatkowo podejrzewają, że może dochodzć do znęcania się nad zwierzętami.
Mowa tu o ryzyku epidemiologicznym. Istnieje też obawa wystąpienia ptasiej grypy. Płot okalający teren posesji nie jest szczelny, a poza tym wejść da się tu bez trudu, bo brama jest otwarta. W tej sytuacji każde zwierzę, które tu wejdzie, może potencjalnie stać się roznosicielem wirusów. Poza tym istnieje prawdopodobieństwo, że dochodzi tu do znęcania się nad zwierzętami - dodaje Łukasz Musiał.
Przedstawiciele fundacji wezwali do Michałowa policjantów, którzy dokonali oględzin terenu. O niepokojącym znalezisku powiadomiony został również powiatowy lekarz weterynarii, który osobiście udał się na posesję przy Kwiatowej.
Nasze działania polegały na przeprowadzeniu kontroli fermy, która utrzymywała drób, brojler kurzy. Ferma jest pod nadzorem powiatowego lekarza weterynarii, jest wpisana do rejestru, więc działała legalnie. Aktywiści z fundacji powiadomili nas, że mają podejrzenie co do nieprawidłowości w zakresie gospodarowania odpadami z tej fermy. W trakcie kontroli ujawniliśmy sztuki padłych ptaków, które były w sposób nieprawidłowy zabezpieczone, a właściwie niezabezpieczone. Prawo w tym zakresie nakazuje, aby były przechowywane w szczelnie zamkniętych, opisanych pojemnikach, do tego tylko przeznaczonych i przekazywane do zakładów utylizacyjnych w celu ich spalenia - relacjonuje Konrad Dereń, powiatowy lekarz weterynarii.
Tego typu postępowanie jest niezgodne z prawem, a właściciel fermy musi ponieść konsekwencje swego działania.
Ustawodawca przewiduje za takie nieprawidłowe postępowanie z materiałem kategorii utylizacyjnej kary pieniężne, w drodze decyzji i takie grzywny najpewniej zostaną tutaj zastosowane. Właściciel otrzyma decyzję administracyjną z zakresem czynności, które musi wykonać i rzeczy które musi poprawić. Będą tam również zawarte inne stwierdzone przez nas nieprawidłowości i nakażemy w drodze decyzji ich usunięcie - dodaje Dereń.